top of page

Maciej "Faja" Maciejewski - Geneza

Jakiś czas temu, w trakcie swojej wizyty w Kaliszu, odwiedziłem kolegów z Kalisko Ostrowskiego Klubu Fajki KOKF 2010. Przy okazji wspólnego palenia postanowiłem porozmawiać z prezydentem klubu, Maciejem Maciejewskim...


Okazało się, że obaj jesteśmy gadułami, więc efekt naszej rozmowy wymaga publikacji odcinkowej.

Dziś epizod pierwszy, czyli Maciej "Faja" Maciejewski - Geneza!




Epizod 1.


Sebastian Nowak: Macieju, proszę opowiedz nam jak zaczynałeś swoją przygodę z fajką?

Maciej Maciejewski: Sam początek mojej przygody polegał na wąchaniu zapachu Amphory w Komendzie Milicji w Słupsku. O tym, że ten tytoń właśnie tak się nazywa oczywiście dowiedziałem się nieco później. Jako dzieciak zdarzało mi się, że mój rozwiedziony ojciec, nie mając gdzie zostawić, zabierał mnie czasami do pracy. Bardzo często czułem tam wyraźny zapach fajki rozchodzący się po komendzie. Przepiękny zapach, który jeszcze do dziś tkwi mi w głowie. Najśmieszniejsze w całej sytuacji jest to, że nigdy nie zobaczyłem człowieka, który tę fajkę palił… W zasadzie taki był mój początek, gdzie została mi zaszczepiona fajka w podświadomości. Później zdarzało mi się obserwować, jak mój ojciec z rzadka palił fajkę. Znacznie częściej sięgał po papierosy, a kiedy palił już fajkę, nie były to jakieś wysokiej jakości tytonie. Podejrzewam nawet, że mógł palić w niej tytoń papierosowy. Wtedy nie zwracałem na to szczególnej uwagi, ba… nawet mi się to zbytnio nie podobało. Ale nadal, gdzieś z tyłu głowy telepał mi się ten zapach zapamiętany w dzieciństwie na Komendzie.

A jeśli chodzi o mnie, to w kwietniu 1989 roku, czyli 28 lat temu, idąc na patrolu w Poznaniu stanąłem przed Trafiką, poprosiłem kolegę żeby chwilę na mnie poczekał, wszedłem do środka i po prostu kupiłem sobie fajkę. Dostałem od sprzedawcy radę, abym tytoń zakupił w PEWEX-ie. Nie pamiętam, czy wtedy w sklepie nie było nic szczególnego, ale poradził żeby zaopatrzyć się od razu na początek w Amphorę, albo w Dunhilla… i tak też uczyniłem.


S.N. Jaka była twoja pierwsza fajka?

M.M. Kupiłem fajkę w kształcie bent, główka egg, czyli jajo, ryflowaną, produkcji pana Kulpińskiego. Nie pamiętam numeru, ale do dzisiaj zdarza mi się w niej zapalić. Z rzadka, bo raczej się „wyprostowałem” z fajkami. Rzadziej palę benty, ale cały czas mam ją w moim zbiorze i sporadycznie palę.


S.N. W jakim jest stanie po tylu latach użytkowania?

M.M. Ścianki są nieco nadpalone, do czego się przyznaję, z drugiej zaś strony bardzo się cieszę, że żadnej fajki nie przepaliłem jeszcze na wylot. (śmiech) Mój błąd polegał na tym, że nie mając żadnych instrukcji, początkowo ubijałem zbyt mocno tytoń, w związku z czym trzeba było mocniej zaciągać powietrze, uzyskiwałem wyższą temperaturę, a to z kolei spowodowało nadpalenie ścianek.


S.N. Jak szybko zdałeś sobie sprawę, że jedna fajka to zbyt mało? Kiedy zapadłeś na głód kolejnych?

M.M. Z tego co sobie przypominam, to już po kilku dniach od jej zakupu. Fajkę następnego dnia zapakowałem w kieszeń, wziąłem przepustkę i ruszyłem na Poznań szukać PEWEX-u. Kupiłem Amphorę czerwoną, zieloną i brązową, kupiłem dwie puszki Dunhilla – Nightcap i Royal Yacht. Zacząłem od czerwonej Amphory, stwierdziłem że jest dla mnie zbyt aromatyczna, spróbowałem zielonej, podeszła mi już bardziej, brązowa była naturalna, ale jeszcze wtedy tego nie doceniałem. Zacząłem więc mieszać brązową i czerwoną, żeby osłabić jej aromat. Ponieważ fajka palona była dwa, trzy razy dziennie, poczułem, że coś jest nie tak, coś tam się dzieje, że fajka przestaje smakować jak powinna. Więc poszedłem znów do Trafiki i kupiłem sobie drugą, mniejszą, tym razem Worobcówkę. Wtedy zacząłem palić fajki na zmianę, każdą raz dziennie. Od razu zauważyłem poprawę smaku. Pomiędzy paleniem miały czas odpocząć, odparować, częściowo wchłonąć ten kondensat, który powstawał w wyniku spalania tytoniu. W miarę częstszego palenia, potrzebowałem więcej fajek.


S.N. Mniej więcej w jakim czasie stałeś się fajczarzem palącym nie z potrzeby zażycia nikotyny, tylko z miłości do ceremoniału i samego palenia?

M.M. Nigdy nie miałem potrzeby dostarczania sobie nikotyny. Wcześniej nigdy nie paliłem papierosów. Spodobał mi się aromat, natomiast na temat ceremoniału nie miałem żadnego pojęcia. Pewnie ten zapach Amphory z dzieciństwa obecny cały czas z tyłu głowy zadziałał w trakcie tego patrolu z nienacka, a moja reakcja na widok Trafiki była natychmiastowa. Wszedłem, pooglądałem sobie fajki, Kulpinka wydawała mi się taka fajna i okazała, stwierdziłem że będzie mi pasowała. Nie czułem potrzeby, ale czułem że palenie będzie mi sprawiało satysfakcję. Jeśli chodzi o stronę sportową fajczarstwa, do dnia dzisiejszego nie lubię palić fajki sportowo. Dla mnie palenie największą przyjemność daje kiedy siedzę w swoim fotelu, w domu czy ogródku. Nie przejmuję się tym, ze fajka zgaśnie. Poczekam aż ostygnie, wyczyszczę, wyrównam poziom popiołu i odpalę znowu, bo palę dla przyjemności, nie na czas.




S.N. Skąd czerpałeś inspiracje na początku swojej drogi fajkowej?

M.M. Poszerzanie kolekcji fajek wiązało się początkowo z tym, że fajki nie można palić non stop. O tym mi nikt nie powiedział, nigdzie o tym nie przeczytałem… po prostu wyczułem zmianę smaku przemęczonej fajki. To spowodowało, że kolejne fajki zaczęły trafiać do mojego zbioru. W ogóle nie myślałem o tym, żeby tworzyć jakąś kolekcję. Fajki miały odpoczywać, żeby nic mi nie zakłócało smaku, o który przecież w tym wszystkim chodzi. Wszystkiego uczyłem się sam i w zasadzie bez dodatkowej wiedzy paliłem do roku 2008. Czyli przez 19 lat nigdy nie dostałem żadnego instruktarzu, a wszystko wychodziło w praniu. Sam się uczyłem napychać fajkę. Początki były wiadomo – trudne. Czasami aż policzki bolały od ciągnięcia dymu. Zauważyłem, że przy takim postępowaniu fajka się znacznie mocniej nagrzewa, zaczyna się coś dziać z jej ściankami. 2008 rok to granica, kiedy w moje ręce trafił Internet, a wtedy otworzył się przede mną prawdziwy fajczarski świat.


S.N. Nigdy nie trafiłeś wcześniej na tematyczne książki czy felietony? Chociażby Zbigniewa Turka w Przekroju?

M.M. Nie, nie spotkałem żadnej książki, nie miałem w ręku literatury dotyczącej fajki. Kiedy dorwałem się do Internetu, znalazłem forum fajczarze.pl, tam się zarejestrowałem i stamtąd czerpałem wiedzę garściami. Wybrałem tę stronę też ze względu na to, że do mojego zbioru zaczęły trafiać fajki używane, chociażby po ojcu, w których nie paliłem z prostego powodu. Nie wiedziałem jak ich odświeżyć. Fajki, które otrzymywałem od mniej lub bardziej mi znanych osób na zasadzie przekazania, stały i czekały na moment, aż będę wiedział co z nimi zrobić. Forum fajczarze.pl i te porady, które znalazłem na ich łamach pozwoliły mi przede wszystkim zająć się moimi fajkami, później zaś spowodowały, że powstała książka o renowacji fajek.


S.N. Kiedy podjąłeś decyzję o zrzeszeniu się w środowisku fajczarzy?

M.M. Wskoczenie w 2008 roku do Internetu i pierwsze informacje o tym, że ludzie zrzeszają się wokół fajki, że istnieją kluby i konkursy fajczarskie sprawiło, że zacząłem szukać dalej. Nie wiedziałem początkowo jak to się odbywa. Ciekawość spowodowała, że jeszcze tego samego roku pojechałem na konkurs do Zielonej Góry. Spotkanie z ludźmi, których pierwszy raz widziałem na oczy i ich podejście do nowego faceta w środowisku… Wyjeżdżałem stamtąd z poczuciem, że mam kilkudziesięciu nowych przyjaciół od pierwszego wejrzenia. Zacząłem od razu myśleć, że skoro tam ludzie przyjeżdżali klubami, warto poszukać innych palaczy fajki w mojej okolicy, spotykać się i przekazywać sobie wiedzę. Niestety osoby napotkane na ulicy, gdzie próbowałem zagadywać, raczej nie były zainteresowane spotkaniami w szerszym gronie. Dopiero w 2010 roku, podczas imprezy przemyskiej, spotkałem małżeństwo z Kalisza, które przyjechało na konkurs. Usiedliśmy wspólnie i zaczęliśmy rozmawiać, że trzeba coś zorganizować w naszych stronach. Przekazali mi, że przecież w Kaliszu kiedyś był klub, który niestety umarł śmiercią naturalną po przeniesieniu się Prezydenta do Zielonej Góry. Postanowiliśmy, że coś w tym kierunku trzeba zrobić i na następnym spotkaniu w Bydgoszczy (2010 r.) u Tadeusza Wojtuszkiewicza, postanowiliśmy, że spotkamy się w Kaliszu i spróbujemy coś wspólnie zorganizować. Oczywiście nie znałem ludzi, którzy chcieliby przystąpić do takiego klubu, ale suma summarum stanęło na tym, że na spotkaniu założycielskim uzbieraliśmy do palenia fajki pięć osób, plus moja małżonka, która co prawda nie pali, ale również została członkiem klubu. Na stronach innych stowarzyszeń znalazłem wzory jak powinny wyglądać statuty, a już na miejscu, odręcznie przygotowaliśmy dokumenty i akt założycielski Kalisko Ostrowskiego Klubu Fajki 2010.


S.N. I tak zostałeś prezydentem?

M.M. Osoby, które się spotkały na pierwszym spotkaniu, stwierdziły, że chociaż od niedawna uczestniczę oficjalnie w życiu fajkowym, dysponuję jakąś tam wiedzą. Potrzebowali człowieka, który ich w jakiś sposób za sobą pociągnie. Dlatego wybrano mnie Prezydentem klubu i toczy się to do dnia dzisiejszego.


c.d.n.

Nota:


Maciej "Faja" Maciejewski

Prezydent i jeden z założycieli Kalisko Ostrowskiego Klubu Fajki KOKF 2010. Posiadacz imponującej brody i kolekcji fajek gromadzonych w myśl bardzo ciekawej zasady. Kolekcjoner nie tylko fajek, ale i przedmiotów w sposób bliższy lub dalszy związanych z fajczarstwem i fajkarstwem.

Autor edukatorów z zakresu kultury fajczarskiej w Polsce i na Świecie, własnym nakładem wydał broszurę – poradnik o renowacji fajek używanych.

W 2017 roku nagrodzony przez redakcję Kalumetu tytułem Fajczarza Roku 2016.


Wyróżnione posty
Ostatnie posty
Archiwum
Wyszukaj wg tagów
Nie ma jeszcze tagów.
Podążaj za nami
  • Facebook Basic Square
bottom of page