top of page

Rozmowa z Maciejem Maciejewskim, cz. 2

Wracamy do rozmowy, jaką odbyłem już jakiś czas temu w Kaliszu z Maciejem Maciejewskim, prezydentem Kalisko Ostrowskiego Klubu Fajki 2010. Tym razem zagęszczamy tematy, trzymamy się fajki, bo przecież o fajce rozmawialiśmy.


Co mobilizuje Macieja do działania? Ile fajek posiada w swojej kolekcji? Po co zajął się renowacją używanych fajek? Co uważa za najważniejsze w naszym hobby? Zapraszamy do lektury!



Epizod 2.

Sebastian Nowak: Co obecnie uważasz za najważniejsze w naszym pięknym hobby, w paleniu fajki?

Maciej Maciejewski: Należałoby się tu odwołać do powiedzenia, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. W ruchu fajczarskim jest sporo osób, którym wystarcza to, że palą fajkę. Oczywiście są zrzeszeni w klubach, ale pozostają przy paleniu fajki i czekają na kogoś kto ich zmobilizuje do działania. Druga grupa to osoby, które wykazują jakąś aktywność. Zakładają kluby, prowadzą je, organizują w klubach jakieś wydarzenia – konkursy ogólnopolskie, czy jak w moim przypadku, przygotowują jakieś prezentacje i materiały wykorzystywane na spotkaniach jako nośniki informacji i pomoce dydaktyczne. W trakcie takich opowieści można się zagłębiać w świat fajczarski i dowiedzieć się czegoś więcej na temat samego palenia. Co dzisiaj jest najważniejsze? Według mnie to, żeby było jak najwięcej ludzi, którzy oprócz samego palenia starają się dowiedzieć czegoś więcej o naszej historii. O historii polskiego fajkarstwa. Musimy pamiętać, że kolejni fajkarze odchodzą, zostają po nich fajki. Dobrze jest, jeśli ktoś potrafi się nimi zająć i o te fajki zadbać. Pozostaje wtedy ślad po ludziach, którzy coś dla nas zrobili.


S.N. Mam wrażenie, że dość mocno stawiasz na popularyzatorstwo i dbanie o pamięć o fajkarzach, fajkach i całym tym hobby. Na swoim koncie masz też książkę o tematyce renowacji fajek. Jak wspomniałeś, przygotowywałeś prezentacje multimedialne, z których można wynieść multum ciekawych rzeczy nie tylko o fajkach, ale i o tytoniach, które palimy. Co dawało Ci siłę do przygotowywania tych rzeczy? Do edukowania fajczarzy?

M.M. Może to jest to, że fajczarstwo to moje główne hobby. Każdy wolny czas poświęcam właśnie temu. Przede wszystkim lubię się dzielić wiedzą, uważam że jeżeli osoby, które posiadły jakąś wiedzę, nie przekażą jej dalej, to ta wiedza umiera razem z nimi, kiedy odchodzą. Nie możemy do tego dopuścić, żeby zapomnieć o swoich korzeniach. Kiedyś może się tak stać, że ludzie po prostu będą palić fajkę i nic ponad to nie będą wiedzieć. Skąd się ta fajka wzięła? Dlaczego to tak szybko opanowało świat? Dlaczego niektórzy ludzie robili fajki użytkowe, a inni małe dzieła sztuki? Nie można o tym zapomnieć.


S.N. Własnym sumptem wydałeś broszurę o renowacji używanych fajek i przywracaniu im użyteczności. Co skłoniło cię do zebrania wszystkich informacji i jak wiele cię to wszystko kosztowało?

M.M. Podziękowania, że ta książeczka powstała, należą się wszystkim ludziom, którzy w jakimś stopniu mi pomogli, np. podesłali uszkodzone fajki, na których mogłem ćwiczyć. Szukając informacji o odnawianiu fajek, miałem na myśli fajki stojące u mnie na półce. Nieużywane, bo otrzymane od rozmaitych ludzi, a nie wiedziałem jak się do nich zabrać. Czas, jaki poświęciłem na przekopywanie Internetu był bardzo duży. Stwierdziłem, że nie warto, żeby inni musieli przez to przechodzić. Miałem już do dyspozycji książkę kolegi Jacka Schmitta, ale stwierdziłem, że informacje w niej zawarte są owszem – wartościowe i prawidłowe, ale jest ich po prostu zbyt mało dla mnie. Jest wiele metod odnawiania fajek, czego Jacek nie umieścił w swojej książce. Poczułem potrzebę zebrania tego w całość, w jedną skromną książeczkę, która pomoże zacząć pracę bez spędzania dziesiątek godzin na rozmaitych stronach www. Pozwoli usiąść i taką fajeczkę w sposób dość łatwy odnowić.


S.N. Dużo fajek odrestaurowałeś sposobami opisanymi w swojej broszurze?

M.M. Było ich kilkadziesiąt. Większość z nich rozdałem, głównie kolegom z klubu. Najważniejsza fajka, która trafiła do książki, cały czas znajduje się w mojej kolekcji i mi służy. Metody opisane pozwalają uzyskać nie tylko ładny przedmiot kolekcjonerski, ale pełnosprawną fajeczkę, która będzie dalej służyć. Z jednej strony można fajkę wyzerować, doprowadzić ją do stanu fabrycznego, przy czym nie do każdej fajki można w taki sposób podejść. Często do naszych zbiorów trafiają dość stare fajki, mające lat kilkadziesiąt, często z już niefunkcjonujących firm. Trzeba się wtedy mocno postarać, żeby taką fajkę odnowić, ale nie do gołego drewna. Zewnętrzna strona fajki powinna zostać odświeżona, ale bez szkody na sygnaturach i oznaczeniach, które stanowią jakąś historię. Jeśli zedrzemy wszystko do cna, zostaje nam w ręku fajka, a nie produkt konkretnej firmy. My będziemy pamiętać, ze była to fajka Dunhilla, GBD czy inna stara fajka, ale kolejna osoba, która w jakiś sposób przejmie po nas tę fajkę, zostanie tego pozbawiona. A przecież ta fajka może mieć historię ładnych kilkudziesięciu czy nawet stu lat.


S.N. Jednym zdaniem kierujesz się w swojej pracy doktryną typowo konserwatorską, starając się zachować jak najwięcej z pierwotnego charakteru fajki.

M.M. No to jest idea wiodąca. Wiadomo, jeżeli dostaniemy w swoje ręce fajkę, która nie przestawia jakiejś większej wartości, a do tego jest sakramencko poobijana przez poprzedniego właściciela, nie widać na niej sygnatur, my możemy z niej zrobić igiełkę jak ze sklepu. Ale mając fajkę, którą udało mi się kupić kiedyś na Ebayu, Dunhilla z 45 roku, czyli fajkę, która dzisiaj ma już ponad 70 lat, nie licząc, że ma kilka drobnych wgnieceń, jest w pełni sprawna i wygląda jak kiedyś. Nie zostały z niej usunięte sygnatury, powierzchnia została wyczyszczona, a środek pozbawiony nadmiaru nagaru i przygotowany do dalszego palenia.




S.N. W pewnym momencie poczułeś żyłkę kolekcjonerską, zacząłeś poszerzać swoje zbiory kierując się bardzo ciekawą zasadą. Mówię tu o chęci posiadania co najmniej jednej fajki każdego fajkarza polskiego, który wykonał co najmniej kilkadziesiąt fajek. Opowiedz troszkę więcej o swojej drodze kolekcjonera i o samej zasadzie, którą sobie narzucasz.

M.M. Samo kolekcjonerstwo trudno powiedzieć, kiedy miało swój początek. Najpierw kupowałem kolejne fajki, żeby pozostałe miały czas odpocząć po poprzednim paleniu. Potem zaczęły trafiać do mnie fajki drogą kupna czy przekazania przez inne osoby. Nie myślałem jeszcze o utworzeniu jakiejś konkretnej kolekcji. W momencie kiedy zauważyłem, ze w moim zbiorze znajduje się kilka fajek Worobca, Kulpińskiego czy Filara, stwierdziłem, ze przecież są to uczniowie Walata, czyli pierwszego przemyskiego fajkarza, który uczył się wcześniej u Czecha Svobody. Zacząłem się drapać po nosie i zapragnąłem mieć też Walata… ale jak tu nie kupić fajek innych mistrzów przemyskich, a później i tych z reszty kraju? Miałem już ileś fajek Mr Bróg, głównie gruszkówek. Stwierdziłem, że w Polsce faktycznie iluś tych fajkarzy było. Opisana jest historia przemysłu fajkowego w Przemyślu, można stwierdzić jak pracował dany mistrz. Czy produkował fajki pod własnym nazwiskiem, czy fajki znakowano w inny sposób, jak np. w firmie Mazuryka, Roga i Błażkowskiego znakując fajki symbolem M.R.B. Ważne jest żeby poznać historię, bo kupując niektóre fajki można nie wiedzieć, co to tak naprawdę jest. Od kilku lat na rynku zaczęli się pojawiać młodzi fajkarze, którzy nie mają jeszcze takiego warsztatu jak starzy mistrzowie przemyscy. Można zauważyć, że większość z nich nie produkuje jeszcze fajek seryjnych, a raczej typu freehand. W końcu część fajczarzy, którzy na co dzień palili fajki, zapragnęli spróbować swoich sił przy ich produkcji. Warto tutaj wspomnieć naszego kolegę Romka Kalinowskiego, który przecież wykonał kilkaset fajek, w większości figuralnych, w formie głów ludzkich. Musimy wspomnieć o Rysiu Ćwiąkale z Poznania i jego maszkaronach, Tadeuszu Wojtuszkiewiczu, który z wielką pasją wykonywał swoje fajeczki z materiałów pozyskanych od przemyskich rzemieślników. Jest jeszcze kilku fajkarzy, którzy są mniej znani, jeszcze się nie pokazali w Pykadełku, ale będą… obiecuję i nad tym pracuję. To wszystko wpłynęło na to, że postanowiłem mieć w swoim zbiorze przynajmniej jedną fajkę każdego z polskich fajkarzy. Może to być trudne, bo w naszych zbiorach jest niewiele fajek np. Tomasza Samsela czy Roberta Gruszczyńskiego „Rogrusa”. Zakładam, że w społeczności polskich fajczarzy niewiele osób będzie kojarzyć imię Roberta Gruszczyńskiego czy pseudonim „Rogrus”, a też był taki fajkarz i sprzedawał wspaniałe fajki, głównie do USA.


S.N. Jak duża jest obecnie twoja kolekcja?

M.M. Szczerze? Nie wiem. Szacuję, że może być to około 250 – 300 fajek. Lub coś w tych okolicach.


S.N. Masz jakąś swoją perełkę, którą traktujesz w sposób szczególny?

M.M. Takiej jednej fajki nie sposób wymienić. Na pewno ważne są dla mnie pierwsza fajka Kulpińskiego, Dunhill z 45 roku, no i bardzo miła fajka Rafała Woźniaka, którą dostałem pod choinkę od rodziny. Wybrałem sobie jej kształt, wykończenie, bardzo paskudne nawiasem mówiąc… Jak pierwszy raz zobaczyłem takie wykończenie fajki na stronie Rafała pomyślałem sobie, że jest to straszna paskudna, ale zaraz zreflektowałem się i stwierdziłem, że chcę taką mieć. Może nie konkretnie w takim kształcie, jaka była na stronie, ale fajkę z właśnie takim paskudnym wykończeniem. Uwielbiam ją.


S.N. Wspomniałeś też o Pykadełku. Jesteś redaktorem naczelnym takiego periodyku, który ukazuje się zarówno w wersji papierowej jak i elektronicznej. Jak długo Pykadełko wychodzi spod twojej prasy?

M.M. Praktycznie od początku funkcjonowania klubu. Stwierdziłem, że będzie to biuletyn, który pokazywać się ma na kolejnych spotkaniach. Jest to nieregularnik, czyli gazetka ukazująca się nie co tydzień, nie miesiąc, a bardzo nieregularnie. Mniej więcej co drugie lub trzecie spotkanie takie Pykadełko ze sobą przynosiłem, wydrukowane na mojej drukarce kilka egzemplarzy dla kolegów klubowych. Po co? Właśnie by dzielić się wiedzą. Pokazywać fajkę, fajkarzy, to że się spotykamy i gdzie z tą fajką jesteśmy. Są kąciki tematyczne jak np. muzyka, fajka na sztalugach, znane postaci i fajka… Fajka towarzyszy ludziom od ponad 500 lat i warto o tym wspominać w różnych wymiarach. Na dzień dzisiejszy cieszę się bardzo, że udało mi się zaprosić do współpracy głównie koleżanki. Dzięki Monice Kubiak z Bydgoszczy możemy zobaczyć w 40. numerze artykuł o Tolkienie, również palaczu fajki. Wcześniej Monika, Ania Mucha i Małgosia Tritt, obie z Poznania, przysyłały mi relacje z turniejów, na których nie byłem. Dzięki nim była okazja podzielić się z kolegami fajczarzami przeżyciami z tych wydarzeń. Jest to dość czasochłonne, szczęśliwie mam jeszcze sporo tego czasu i mogę go poświęcić na podobne działania. Według zamysłu miał być to periodyk dedykowany kolegom z klubu, ale na dzień dzisiejszy około 150 abonentów internetowych otrzymuje Pykadełko drogą elektroniczną. Idzie również do Niemiec i na Litwę, więc nawet wyszedł poza granice naszego kraju.

c.d.n.

Nota:

Maciej "Faja" Maciejewski

Prezydent i jeden z założycieli Kalisko Ostrowskiego Klubu Fajki KOKF 2010. Posiadacz imponującej brody i kolekcji fajek gromadzonych w myśl bardzo ciekawej zasady. Kolekcjoner nie tylko fajek, ale i przedmiotów w sposób bliższy lub dalszy związanych z fajczarstwem i fajkarstwem.

Autor edukatorów z zakresu kultury fajczarskiej w Polsce i na Świecie, własnym nakładem wydał broszurę – poradnik o renowacji fajek używanych.

W 2017 roku nagrodzony przez redakcję Kalumetu tytułem Fajczarza Roku 2016.

Wyróżnione posty
Ostatnie posty
Archiwum
Wyszukaj wg tagów
Nie ma jeszcze tagów.
Podążaj za nami
  • Facebook Basic Square
bottom of page